římské město
Słońce rzymskie przegrzało mi głowę...
Choć w Italii nie byliśmy, ani też słońca nie było, tylko deszcz. Tak więc...
Wróciliśmy z kolejnej wielkiej wyprawy. Tym razem naszym celem były pozostałości po państwie (wielko, dlaczego w nawiasie - wytłumaczymy kiedy indziej) morawskim. Jak się zupełnie przez przypadek okazało trafiliśmy idealnie, ponieważ nasi południowi sąsiedzi obchodzą właśnie 1150. rocznicę przybycia misjonarzy Cyryla i Metodego. W związku z powyższym wszędzie wystawy, wernisaże, filmy i książki. Ale pierwszy wpis po powrocie do domu, przewrotnie nie będzie morawski, ponieważ dotarliśmy jeszcze kawałek dalej, do limesu na modrym Dunaju. I tu wracamy do tego przegrzania, bo pisać mamy zamiar na lucivo nie tylko o początkach wczesnego średniowiecza jak dotychczas, ale także siegnąć i do bardziej odległej historii.
Carnuntum jest dziś wsią, ale od połowy I wieku było prężnie rozwijającym się miastem wokół obozu wojskowego, w którym stacjonowały Legio X Gemina, póżniej Legio XV Apollinaris a na końcu Legio XIIII Gemina Martia Victrix. W czasie świetności leżące na granicy rzymskiego imperium i trasie bursztynowego szlaku municypium liczyło 40 tysięcy mieszkańców i było stolicą Panonii. Najazdy Markomanów przyniosły kres cywilizacji rzymskiej u schyłku IV wieku.
W miejscu odkrywanych ruin, w latach 50. utworzono archeopark. W drugiej połowie pierwszej dekady nowego millenium, w dwutysięczną rocznicę pierwszej zapiski o Carnuntum, postanowiono pójść dalej i odbudować miasto imperatorów. Na odkrytych fundamentach zrekonstruowano 3 budynki - dom hipotetycznego kupca, niejakiego Lucjusza, posiadłość bogatego mieszczanina oraz publiczne termy. Rekonstrukcja nie byle jaka, ponieważ wykorzystano materiały oraz technologie dostępne w na początku naszej ery (przez jakiś czas procesowi poświęcona była wystawa w nieodległym Kulturfabrik Hainburg.) Sporadycznie wykorzystane są też oryginalne elementy. Rekonstrukcje są funkcjonalne, a nie tylko wizualne. W termach działają wodociągi oraz system grzewczy. Widać to na jednej z poniższych fotografii, gdzie obiektyw momentalnie zachodził parą.
Pomiędzy rekonstrukcjami cały czas funkcjonują relikty zabudowy in situ - systemu grzewczego oraz fundamenty, podłogi czy mury licznych budynków miasta.
Wszędzie jest czysto i zadbanie. Pomimo ciężkich opadów i dobrych perspektyw na dalsze zwiedzanie trudno nam było opuścić Carnuntum. Zdjęcia nie potrafią oddać magii tego miejsca. Must see!
Polska rekonstrukcjo, skansenie, muzeum - you're doing it wrong...
Komentarze
Prześlij komentarz