Giecz sentymentalnie
Chłodnego dnia lutego 2016 wyprawiliśmy się (po raz n-ty) do niezwykłego miejsca jakim jest Giecz.
W samotności i ciszy wędrowaliśmy ścieżkami, jakie przemierzali mieszkańcy okolicznych przygrodowych osad tysiąc i więcej lat temu. Gród, niedokończone nigdy palatium, kościół grodowy, nekropola, grobla usypana w poprzek dziś nieistniejącego jeziora i mały kamienny kościół we wsi (dawnej osadzie targowej?)
Anonimowi dla nas mieszkańcy tych miejsc, tysiąc lat temu handlowali, zbroili się i stroili. Byli poddanymi Księcia i w coś wierzyli.
Pozostała po nich garść przedmiotów odkopanych przez archeologów.
Trochę nudów:
1.) krótki kamienny mur to jedyny naziemny fragment XI-wiecznego kościoła grodowego. Budynek za murem to XIX-wieczna plebania.
2.) drewniana świątynia kontynuuje wezwanie kościoła, którego mur pokazaliśmy powyżej.
3.) miejsce wczesnośredniowiecznego cmentarzyska, dotychczas oznaczone kamieniem z wyrytym krzyżem, zostało wzbogacone o symboliczny kamienny kurhan/ołtarz z przepalonymi belkami i potłuczonymi naczyniami ceramicznymi.
4.) aby dostać się do kościoła św. Mikołaja we wsi należy poprosić o klucz mieszkańców najbliższego, oddalonego o kilkadziesiąt metrów na wschód domu.
5.) dużo odważników (poprzednio takie ilości widzieliśmy w Elblągu z Janowa Pomorskiego), ramion od wag oraz "egzotyczne" okucia (np. okucie torby (madziarskie?), przedmioty proweniencji ruskiej/rusko-skandynawskiej). Działo się w Gieczu.
12 ornamentowanych końcowych okuć pasa to prawdopodobnie więcej niż znaleziono dotychczas w całym kraju. Czekamy na ich analizę stylistyczną i poszukiwania analogii, to zjawisko musi coś oznaczać.
Na koniec przyznamy się do małego oszustwa. Kilka zdjęć z muzeum pochodzi z 2011 roku a nie ostatniej wyprawy.
Komentarze
Prześlij komentarz